felicjan felicjan
880
BLOG

Brudna wojna podręcznikowa

felicjan felicjan Gospodarka Obserwuj notkę 1

Wojna trwa na dobre. Jest zajadła i nie zna litosci. Maj to zwyczajowo czas najcięższych kampanii na polach bitwy którymi są szkoły i przedszkola, gdzie uczęszczają nasze dzieci.

Wiem co mówię, jestem żołnierzem jednej z armii. Zwą się one wyniośle Wydawnictwami Edukacyjnymi, choć sam cel edukacyjny i walory merytoryczne proponowanych przez nie wyrobów juz dawno przestały być elementem pierwszego planu. Liczy się przeciągnięcie klienta "błyskotkami", wtórnym szajsem procentujący zwiększoną sprzedażą i zyskami. Celem ofensywy jest wypchnięcie konkurencyjnej marki z rynku, zniszczenie i upuszczenie krwi, zaś bronią wszelkiego rodzaju gadżety, gifty, pomoce, a ostatnio nawet sprzęt audiowizualny, którym przekupuje się dyrektorów i nauczycieli poszczególnych szkół, byleby tylko ci wybrali te a nie inne książki.

Dlaczego o tym piszę?

Ponieważ w tym roku poziom obłudy i wyrachowania wszystkich stron podręcznikowego interesu jest niewyobrazalny. Postaram się wytłumaczyć w miarę jak najbardziej przejrzyście na czym polega cały proces. Najlepiej widać to na przykładzie książek do klas 1-3 szkoły podstawowej, tzw. edukacji wczesnoszkolnej. Książki te sprzedawane są w pakietach (boxach). Koszt takiego boxu w zależności od wydawnictwa i klasy to 150-200 zł. Na sprzedaży tych boxów wydawnictwa zarabiają najlepiej, więc wojna o kilenta jest najbardziej zażarta. Zatrudnieni przez wydawnictwa przedstawiciele mają za zadanie dotarcie do nauczycieli (najczęściej klas 3) i przekonanie ich do wyboru na przyszły rok (wtedy będą w klasie 1) swoich książek. To ważne, bowiem nauczyciel mówi później jakie podręczniki powinni zakupić rodzice. Złapanie takiego nauczyciela to niezły interes, bowiem przywiązany jest on do danego pakietu (a wraz z nim dzieci) przez najblizsze 3 lata (tylko w nadzwyczajnych przypadkach zdarza się by zmieniano  wydawnictwo w trakcie trzyletniego cyklu). Nauczyciel decydując się podpisuje z wydawnictwem deklarację wyboru i na jej podstawie otrzymuje gratis  tzw obudowę metodyczną czyli. przewodniki, program, płyty z piosenkami i inne materiały. Przedstawiciele i wydawnictwa organizują konferencje, seminaria, warsztaty,  gdzie prezentują swoją ofertę i jej zalety. Oczywiście odwiedzają również szkoły. Do tego punktu wszystko jest ok. bowiem nauczyciele porównują różne oferty, dostosowują je do możliwości swych klas, własnych upodobań i przyzwyczajeń. Przedstawiciele mięli oczywiście do dyspozycji wszelkiego rodzaju gadżety tj. parasolki, długopisy, torby itd. którymi mogli podeprzeć, lub zamknąć transakcję, lecz w większości przypadków to względy merytoryczne przeważały. Od dobrych dwóch lat jednak walka o nauczyciela przybrała formę bezpardonowej wojny o zyski. Biorą w niej udział trzy największe wydawnictwa, czyli WSiP, Nowa Era i MAC-Juka. Za nimi czają się Operon, Didasko i Edukacja Polska. Wszyscy oni chcieliby uczknąć jak najwięcej z tego niezwykle dochodowego tortu, dlatego wytaczają najcięższe działa. Szkoły kuszone są więc bonusami, na które nie byłoby ich normalnie stać. Wydawnictwa zachęcają wyposażaniem w rzutniki multimedialne, laptopy, tablice interaktywne i odtwarzacze DVD. Nauczyciele obdarowywani są odtwarzaczami MP3, pendraivami, a nawet skórzanymi torbami. Wszystko po to, by wybrać książki akurat tego wydawnictwa. Oczywiście największe targi toczą się w dużych szkołach, gdzie jest 4, 5 , lub 6 klas na poziomie. To około 150 pierwszaków, więc niezwykle atrakcyjny kąsek. Denerwuję się dlatego, że dziś już poziom merytoryczny książek z których uczą się nasze dzieci jest niczym wobec tego, co może dostać szkoła. Sam byłem świadkiem wyboru przez nauczycielki jednej z dużych szkół wydawnictwa nr 2, ponieważ ma najlepsze, najładniejsze, najlepiej przygotowane książki, po czym po kilku tygodniach wróciły do wydawnictwa nr 1, z którego uczyły przez ostatnie trzy lata i na które narzekały niemiłosiernie.Dlaczego? Niech odpowiedzią będzie telewizor LCD, oraz komplet laptopów z rzutnikami. Często to dyrektorzy omamieni listą możliwości narzucają, lub sugerują wybór książek. Szkoły w tym czasie przypominają targowisko, nierzadko bowiem zdarza się, iż spotykają się dwaj, lub trzej przedstawiciele i na audiencji u dyrekcji licytują się w gratisach, a własciwie przekupują, bowiem podczas takiej rozmowy na temat samych książek mówi się najmniej. Rynek edukacyjny osiągnął poziom rynku farmakologicznego, gdzie lekarze za wczasy i gifty faszerują pacjentów lekami tylko jednej, właściwej marki.

KTOŚ MUSI W KOŃCU TO PRZECIĄĆ.

Niech nauczyciele wybierają podręczniki, ale trzeba zakazać tak bezpardonowego i bezczelnego przekupywania szkół. O tym, czy moje dziecko będzie się uczyć z lepszych, czy gorszych książek nie może decydować laptop na biurku dyrektora, czy torba na ramieniu nauczyciela. Jest oczywiście grono pedagogów nieprzekupnych, dla których zawartość podręcznika jest najważniejsza, ale jest to niestety zbiór malejący. Najczęściej zadawane pytanie - Co dostaniemy? jest niestety wyznacznikiem obecnej sytuacji

felicjan
O mnie felicjan

Pogodny z poczuciem humoru. Lubię sport i skandynawskie kryminały. Pasjonuje mnie obłuda i prostactwo polskiej polityki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka