Frustracja Frankowiczów z sytuacji w jakiej się znaleźli i masa jaką reprezentują (ok. 500 tys. kredytów, biorąc pod uwagę, że każdy kredyt dotyczy rodziny, a więc kilku osób, może to być nawet parę milionów ludzi), sprawiła, że stali się łakomym kąskiem dla polityków. Duda "kupił" ich konkretem, obietnicą przewalutowania kredytów na złotówki po kursie zaciągnięcia zobowiązania. To nic, że nie powiedział jak to zrobić, z kim i za ile. Powiedział, to wystarczy. Dla ludzi w pułapce taka obietnica to światełko w tunelu. Guzik ich obchodzi Kaczyński, invitro i Rydzyk. Oni chcą wyjścia z kredytowego "więzienia" i tego, że szybko będą od Dudy egzekwować wykonania obietnicy, prezydent elekt może być pewien. Dlaczego? Bo ludzie w pułapce są niecierpliwi. To inna kategoria, niż rodziny, którym obiecało się 500 zl na dziecko, czy zmniejszenie podatków, albo wieku emerytalnego. Ludzie przyzwyczaili się do obiecanek typu "damy wam". W przypadku frankowiczów obietnica zabrzmiała "uwolnię was", a to znacząco zwiąkszyło jej ciężar gatunkowy. Co ciekawe osobiście znam ludzi i to niegłupich, którzy w tę obietnicę uwierzyli. Jak się Duda i PIS z tego wyplącze? Z niecierpliwością oczekuję na odpowiedź na to pytanie. Ponoć cała akcja ma kosztować 25 mld zł.
