Joanna Lichocka, niezależna i niezłomna dziennikarka Gazety Polskiej, a obecnie kandydatka PIS do Sejmu (w czym oczywiście nie ma niczego zdrożnego, bo jak wiadomo dziennikarze niezłomni, a GP zwłaszcza, pomimo przynależności partyjnej zachowują absolutną niezależność poglądów i obiektywizm) postanowiła w swym felietonie na stronie niezalezna.pl wytknąć premier Ewie Kopacz prostolinijność, wręcz prostactwo. Nic nowego, dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony walenie w rząd zgodne z linią propagandową gazety, z drugiej autopromocja wyborcza.
Kopacz dostało się za to, że na obchodach rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte nie rzuciła się za odchodzącym prezydentem, by się z nim przywitać. Zdaniem autorki takie zachowanie to prostactwo typowe dla najniższych warstw wsi. Tak więc pani Lichocka, nieświadomie chyba, w prostym propagandowym tekściku zawarła swój prawdziwy stosunek do wsi polskiej. Jest on niczym innym jak pogardą. W żyłach autorki musi płynąć zaprawdę krew najwspanialszych rodów. Pokłony o szlachetna.
Wracając jednak to samej uroczystości na Westerplatte. Wydawało mi się, że to Prezydent RP jest osobą nr 1 w państwie i gospodarzem oficjalnych obchodów i to on jako właśnie gospodarz powinien witać gości. Może by Budyniowi ktoś zrobił przyspieszony kurs.